sobota, 12 grudnia 2015

Długie uszy małolata- pradziadek Bronisław Czerwiński

Jak długo żyjemy- tak długo jak trwa o nas pamięć . To będą właśnie takie moje małe wspomnienia o osobach z mojej rodziny dla zstępnych , którzy chcą pamiętać . Tych , których znałam osobiście i znanych wyłącznie z opowieści zasłyszanych w dzieciństwie . To medaliony ze zdjęć , których nie posiadam. Z woli mojej siostry wylądowały na śmietniku .
Ta część będzie opowieściami zasłyszanymi w dzieciństwie
 Zaczynam od bardzo skandalicznej opowieści o  moim pradziadku Bronisławie Czerwińskim .
Pradziadka nie pamiętam , za to na całe życie zapamiętałam koszmarne opowieści o jego :  samotnej dramatycznej śmierci .  Pod koniec życia skłócony ze swoją żoną Weroniką i córkami mieszkał samotnie w przybudówce do własnej kamienicy , mieszczącej się na ul. Mostowskiego w Łodzi .
Został w niej znaleziony martwy , przygnieciony ciężkim dębowym Biedermeierowskim stołem .
Od kilku dni nikt z mieszkańców posesji go nie widział , tak że nawet dokładnie nie wiadomo kiedy zmarł . W kamienicy mieszkały : jego żona Weronika ,dwie córki z rodzinami Julia i Urszula oraz syn Bronisław . Jak to się stało , że wśród najbliższych zmarł w tak dramatycznych okolicznościach - samotny ? To długa historia , swoimi korzeniami sięgająca okresu z jego młodości .
Bronisław Czerwiński był artystą malarzem , nie wiem czy przetrwały wojnę i ludzką nienawiść  jakieś jego prace . Zarabiał na utrzymanie konserwując między innymi  pałac Bidermannów . Prywatnie przyjaźnił się z Bruno . Ciągła obecność młodego wolnego mężczyzny w domu Bidermannów , podobno gościł u nich całymi miesiącami , powodowała plotki i mogła spowodować skandal . Wobec tego Bronisław postanowił się ożenić i przerwać spekulacje otoczenia . Jego wybór padł na jedną z pracownic z fabryki Bidermannów - Weronikę . Pochodziła z dobrej zamożnej  rodziny od pokoleń mieszkającej w Kaliszu .
 Do Łodzi przyjechała z narzeczonym , którego nie tolerowała jej rodzina i stanowczo sprzeciwiała się  mariażowi córki . Po jej wyjeździe/ ucieczce została wyklęta przez rodziców . Jak to zwykle bywa , mężczyzna nie zamierzał obciążać się biedną żoną  i panna Weronika została sama w obcym nieprzyjaznym wolnym kobietom mieście .. Jak wiele dziewcząt w jej sytuacji zatrudniła się w fabryce . Bronisław uznał , że da jej swoje nazwisko i utrzymanie - to zmyje z niej plamę , a  ona w zamian nie będzie się interesowała jego osobistymi sprawami i krążącymi plotkami . Takie małżeństwo z rozsądku . w którym każde z małżonków miało żyć własnym życiem . On szanował jej uczucia to tamtego mężczyzny i nie zamierzał jej sobą krępować i wzajemnie .
Niestety młoda żona zakochała się bez pamięci w swoim mężu czego skutkiem były ataki zazdrości. Wymyśliła , a może wiedziała - teraz już nikt do tego nie dojdzie -  że Bronisława łączy z Luizą Julią Biedermann z domu   Stegmann długoletni romans . Tak kłócąc się i godząc postarali się o cztery córki i syna , wybudowali kamienicę i pewnie jakoś przeżyli by jeszcze wiele lat razem , gdyby nie uwięzienie Maryli Lil Bidermann we wrześniu 1943 r . Bronisław tak zaangażował się w ratowanie córki przyjaciół , że ponoć po jej ucieczce z więzienia zainteresowała się jego osobą SS i tylko dzięki interwencji wysokiego oficera SS , kochanka swojej córki Julii z Czerwińskich pradziadek pozostał wolny . To ostatecznie poróżniło małżonków  i ich dorosłe już  dzieci . Prababcia kategorycznie domagała się od nich opowiedzenia się po jej stronie i zerwania jakichkolwiek kontaktów z ich ojcem . Posunęła się do tego , że spaliła jakieś bardzo cenne rodzinne pamiątki męża i jego obrazy .
W tej zaciekłości i nienawiści nie odeszła daleko od swojej matki , która nigdy nie zechciała widzieć jej i jej dzieci - dla niej córka umarła z dniem opuszczenia domu i uznania  tego samego wymagała od wszystkich swoich dzieci . Tylko jej mąż  czasami w tajemnicy przyjeżdżał z wizytą do córki i wnuków . Moja Babcia znała ze strony mamy tylko dziadka . Po tragicznej śmierci Bidermannów po wyzwoleniu Łodzi pradziadek załamał się zupełnie . Dalej pracował w fabryce Bidermannów działającej pod zmienioną nazwą Zakładów im.Szymona Harmana , teraz razem z synem . Przepracował tam do emerytury . Zagłębiony w książkach , zamknięty w swoim mieszkanku często zapominający o : posiłkach , sprzątaniu ,paleniu w piecu - ożywał tylko na widok wnuków . Znajomi i przyjaciele pomagali mu jak mogli nie zwracając uwagi na afronty ze strony jego żony i córek . Emerytura była niewielka , a trójka z piątki dzieci nie czuła się w obowiązku pomóc ojcu . Pradziadek zrobił coś według nich niedopuszczalnego - założył wszystkim swoim dzieciom sprawę o alimenty . Ku oburzeniu całej trójki sąd nie przyjął ich argumentów , że pomagają mamie i zasądził wszystkim alimenty na rzecz ojca .
Ile jest w tej opowieści prawdy . Czy naprawdę kochał wielką miłością córkę fabrykanta ze wzajemnością  od młodzieńczych lat jak mówi legenda rodzinna ? Dlaczego w takim razie przyjaźnił się z nim jej mąż ? A co z zarzutami żony  , że ratował własną córkę narażając ich dzieci ? Tajemnice - tajemnice . Pewnie nigdy nie dowiem się prawdy . A jakie są fakty : Opowieści o awanturach prababci Weroniki : cięciu fraków , smokingów i garniturów , spaleniu dokumentów rodzinnych , herbu pradziadka i jego obrazów  bawiły mnie przez długie lata w trakcie rodzinnych świąt . Dopiero jako nastolatka zrozumiałam niestosowność tych żartów . O śmierci pradziadka i jej okolicznościach słyszałam w trakcie rozmowy mojej babci z jej bratem  przy okazji podziału pieniędzy z  majątku pradziadków po wywłaszczeniu spadkobierców przez miasto .  O nienawiści prababci do pradziadka wiedziałam od zawsze . Nawet po śmierci w testamencie zaznaczyła , żeby pochować ją jak najdalej od męża i tak się stało . Przeżyła go o wiele lat i nigdy na jego grobie nie zapaliła znicza .
.