wtorek, 31 grudnia 2013

Moja długa nieobecność .

Przepraszam za długą nieobecność na blogu .Właśnie wczoraj wróciłam z kolejnej podróży służbowej .Niestety nie wszędzie obchodzi się Święta Bożego Narodzenia .Na szczęście Nowy Rok jest na całym globie i z tego tytułu wszyscy starają się zakończyć przed 31.12 pracę .
Ja właśnie zakończyłam duży projekt i w ostatniej chwili przed Nowym Rokiem wróciłam do domu , wyjechałam natychmiast po Wigilii , na którą specjalnie wróciłam do domu . Jestem zmęczona i chora . Kilka lat temu w długiej podróży złapałam mykoplazmę , Jest to taki grzyb , mieszkający w klimatyzacji szczególnie samolotowej , ale nie tylko . Przy zmęczonym organiżmie  przekraczaniem stref czasowych i klimatycznych atakuje .
U mnie wywołał zapalenie płuc , które gdyby nie informacja od przewoźnika , bo dotyczyło to również innych pasażerów / linie jedne z najlepszych na świecie / , prawdopodobnie skończyło by się tragicznie . Przecież przeciętna pięćdziesięciosiedmioletnia dziewczyna , nie może wymagać od lekarza nawet w prywatnym gabinecie ,skierowania na konkretne badania , nie mówiąc o hospitalizacji .
Dopiero po otrzymaniu informacji , sama poszłam na stosowne badania . Choroba winna być monitorowana przez SANEPID i leczona w szpitalu , więc w przychodni pięknie zamieciono problem pod dywan lecząc mnie w domu . Ja już po wyzdrowieniu , zdumiona wysokością otrzymanego odszkodowania ,doczytałam resztę w internecie i fachowych publikacjach .
Żle leczona choroba pozostawiła ślady i muszę znacznie ograniczać życie na walizkach, ale chęć przeżycia jeszcze jednej magicznej Wigilii w gronie bliskich , odebrała mi resztę rozsądku .
Teraz będzie czas na kontynuowanie moich poszukiwań i publikowanie tekstów na blogu .
Łudzę się nadzieją , że moi czytelnicy oraz nowo odnaleziona rodzina na /www.myheritage.pl ,nie obrażą się za tę nieobecność .
W międzyczasie realizacji projektu wspierałam moją córkę w opiece nad wnukami . W Polsce posiadanie dzieci , przy aktywności zawodowej rodziców / bez tej aktywności umiera się z głodu na ulicy / jest niemożliwe. Ośmiogodzinny dzień pracy to tylko martwy zapis w dokumentach kadrowych .  Świetlice szkolne czynne w tych samych godzinach co praca rodziców . Opieka na nich to prawie wyłącznie fikcja , mało : miejsca , opiekunów i zbyt dużo dzieci . Obiad w szkole jest o godz.12:00 , później nie ma możliwości zjedzenia ciepłego posiłku ani napicia się herbaty . Zostają wyłącznie kanapki i zimne napoje noszone z domu . Dobrze , że w szkole moich wnuków brak automatów ze słodyczami i napojami typu Pepsi , oraz sklepiku , w którym są wyłącznie : hamburgery , pizze, frytki i słodycze . Czyli to co dzieci jedzą najchętniej , a posiadane przez siedmio i ośmiolatki pieniądze , których wartości nie znają , powoduje konflikty z innymi uczniami . Moje godziny pracy są płynne , mogę sama regulować sobie jej czas , w miarę możliwości odbieram  maluchy ze szkoły , odrabiamy lekcje i chodzimy na zajęcia sportowe . Moja córka dodatkowo  zmaga się z poważną chorobą .
Przy realizacji projektu , opieka nad dziećmi i wsparcie dla córki to harówka ponad siły młodego człowieka , a co dopiero starej  kobiety .

Brakło czasu na publikacje tekstów i aktywność na www.myheritage.pl  wybaczcie .
                                                                         Pozdrawiam Iva .



Nowy Rok

Składam Wszystkim noworoczne życzenia : zdrowia , wszelkiej pomyślności i zrealizowania własnych pasji .Poniżej przepis na początek Nowego Roku .

 Z ostatnią kartką kalendarza zerwij wszystkie złe nastroje, zapomnij o wszystkich nieudanych dniach, przekreśl niewarte w pamięci chwile i wejdź w Nowy Rok jak w nowym stroju wchodzi się na najwspanialszy bal świata .

                                                                                                                         Iva.

ps.
nie zapomnij wyrzucić :

sobota, 12 października 2013

Długie uszy małolata .


Ktoś kto wymyślił powiedzenie, że dzieci i ryby głosu nie mają " chyba sam nigdy nie wychowywał dzieci. mają one na nasze nieszczęście nie tylko głos , ale i największe i najdłuższe uszy ze wszystkich znanych mi ssaków . Najgorsze dla nas dziadków i rodziców jest to , że większej części tych uszu nie widać . Rozmawiamy w odległym pokoju , w innym dzieciaki oglądają bajki i się bawią
gwar taki , że wy ledwo się słyszycie . Tematy z rodzaju tych , o których dzieci dowiedzą się za wiele lat a najlepiej wcale. Jesteście pewni braku ich zainteresowania waszą rozmową i tym , iż nawet siebie nie słyszą a co dopiero was . Pewnego dnia zupełnie niespodziewanie cytują część waszej rozmowy w najmniej odpowiednim momencie,  a wy chcielibyście zapaść się po ziemię . Znacie to ?
Wszyscy wychowujący dzieci w wieku od roku do 11 lat mają to przećwiczone . Dopiero jak wchodzą w wiek dojrzewania  uczą się tzw.dyplomacji . To dlatego w przedszkolach i szkołach tak chętnie są maluchy wypytywane o to : co dzieje się w ich domach , gdzie pracuję rodzice, czy palą papierosy i piją alkohol, ile mają samochodów i inne takie niezbędne informacje w procesie prawidłowego wychowania dziecka . 
Pewnego dnia zobaczyłam wracającą z pierwszej w roku szkolnym konsultacji , moją córeczkę .
Szła zanosząc się płaczem . Zimny pot spłynął mi po ciele . Wyrzucili dzieci ze szkoły? Jakiś wypadek z innym dzieckiem ,  wszystkie moje wykroczenia szkolne stanęły mi przed oczami . 
Mój siedmiolatek odziedziczył sporo moich cech charakteru , ośmioletnia wnusia też  tylko ma więcej rozsądku , więc może być bardzo źle . Tam gdzie kiedyś rodzic naprawiał szkodę z własnych środków i własnymi siłami , obecnie wkroczyło prawo i kodeks karny wymiennie z pełną bezkarnością. Nie mogę oddychać , już widzę moje wnuki odebrane rodzicom i przekazane jakiejś "miłej" rodzinie zastępczej , która spokojnie będzie je : bić , lżyć i głodzić .Nagle ogarnia mnie spokój, mamy ważne paszporty i wizy na drugi kontynent , tylko kupić bilety na samolot i młodzi z dziećmi uciekną . Rodzina pomoże im na początku i jakoś się urządzą . Uff , wybiegam po córkę i pomagam jej wejść do domu . Ona jakoś dziwnie się zachowuje , podaję jej wodę z kroplami walerianowymi . Smak i zapach napoju przywołał by do przytomności nawet schizofrenika z psychozy a atak nerwowy kończy natychmiast . Jest godzina 20 ona cały dzień poza domem , podaję jej gorący posiłek i spokojnie słucham opowieści ,  dzieci są na basenie ze swoim tatą. Tyciek rozsiada się w fotelu z rozpoczyna opowieść . Jak weszła do szkoły to rzuciła jej się na szyję jedyna osoba z klasy synka , która zgodziła się podać swój telefon , żeby w razie potrzeby mieć kogo poprosić o lekcje , czy potwierdzić inne sprawy związane ze szkołą a zapomniane przez dzieci . Przywitała moją córkę jak przyjaciółkę , mimo iż tylko kilka razy spotkały się w szkole na zebraniach i dwa razy rozmawiały przez telefon w sprawie zadanych lekcji . Przed klasą na ławeczce siedział tłum rodziców , czekających na swoją kolejkę konsultacji , tak że miały czas porozmawiać . 
Zdumienie mojej córki rosło wraz z opowieścią babci Niny . Okazuje się , że Ninę porzuciła mama, była synowa Pani Oli i wyjechała w nieznanym kierunku . W trakcie sprawy sądowej o przywrócenie pełnego prawa opieki ojcu nad córką, zbierano opinie o rodzinie wśród sąsiadów nie szczędząc opisu przyczyn i szczegółów sprawy . W efekcie większość rodzin z sąsiedztwa traktuje ich wnuczkę jak trędowatą , ich dzieci w najlepszym wypadku jej unikają , w gorszym prześladują . W szkole jest niestety tak samo . Dziewczynka w pierwszej klasie siedziała sama , bo żadna inna nie chciała z nią dzielić ławki . Natychmiast po rozpoczęciu roku szkolnego w pierwszej klasie  rozniosła się wieść, że to taka gorsza od innych dziewczynka . No i teraz karnie , za notoryczne czytanie pod ławką Śledztwa na cztery ręce i mikroskop ,czyli pierwszy kryminał dermatologiczny dla lekarzy weterynarii Czogała Joanny, Karaś-Tęcza Joanny, na matematyce i omawianie poszczególnych rozdziałów z kolegami  Tuliś, został przesadzony do Niny.  Mój wnuczek Tuliś ma dwie pasje : piłkę nożną i swoje kocurki . W piłkę gra zawsze jak jest okazja i chodzi do szkółki piłkarskiej , a na temat kotów wie prawie wszystko ,  książki zamawia w internecie i opłaca ze swoich oszczędności podobnie jak wszystko co według niego jest niezbędne jego kotkom do życia . Chyba się nie pomylę , że ma jedne z najlepiej odżywionych i wypielęgnowanych kotków w kraju . Matematykę w zakresie do 100 ma opanowaną pamięciowo włącznie z tabliczką mnożenia , ułamkami i % więc zbyt dużo według niego z lekcji nie traci .Liczyć sam się nauczył , bo potrzebował wyliczać proporcje poszczególnych składników karmy i tak długo zamęczał otoczenie, aż mu dokładnie wszystko wyjaśniono  . Nie wiem co chciała osiągnąć wychowawczyni i kogo chciała ukarać . W naszym domu obowiązuje wzajemny szacunek , wszyscy sobie pomagamy i razem pracujemy . Tulisiowi nawet do głowy by nie przyszło , że to coś złego siedzieć z dziewczynką , Może więc miała to być kara, bo siedział z kimś uważanym za gorszego ? Efekty przerosły wyobrażenie wszystkich . Tuliś wita Ninę całując ją w rękę ,wchodząc do klasy pomaga dziewczynce nieść tornister , odsuwa jej krzesło i czeka jak usiądzie . Jak wychodzą na zewnątrz to pomaga jej się ubrać , tak został nauczony w domu no może poza całowaniem w rękę .
Siedzi z Niną na świetlicy i tłumaczy jej matematykę . Ostatnio nawet dostał z klasówki jedynkę , jak podejrzewamy zrobił za Ninę jej zadania a na swoje brakło mu czasu . Nawet namówił swoją siostrę Złocistą , żeby zrobiła porządek ze starszym kolegą , który notorycznie bił Ninę , niszczył jej odzież mażąc mazakami po plecach . Tuliś wie , że w szkole nie wolno mu używać przemocy pod groźbą wypisania ze szkółki piłkarskiej . Złocista od lat chodzi ze mną na judo i Muay Thai , jest bardzo dobra do tego stopnia , że nie ma z kim startować bo w jej grupie wagowo - wiekowej nie ma wystawianych na sparingi dziewczynek . Trenuje na razie z chłopcami . Tylko , że ona jest bardzo spokojna , z pozoru powolna, bardzo pogodna i wszystkim życzliwa . Nikomu do głowy nie przyszło,  że ten biedny skatowany na korytarzu pod świetlicą  chłopiec został napadnięty przez Złocistą . Jego tłumaczenia , że jego i jeszcze dwóch kolegów , którzy się wtrącili pobiła bez powodu nikt nie przyjął za prawdę .O Ninie nawet się nie zająknął . Teraz obchodzi ją z daleka i nawet nie wyzywa od znajdy. Wszyscy przyjęli , że sam  zaczepił  Złocistą a ona tylko się broniła . Po prostu źle trafił . Nawet trener zrobił szkolenie na temat przekraczania granic obrony koniecznej  i poświęca więcej czasu na treningi samokontroli . A tu taka wiadomość . Babcia dziękowała za pomoc , bo już chcieli przepisać Ninę do innej szkoły na drugim końcu miasta . Dziecko stale przebywa pod opieką psychologa a dopiero ostatnio jest duża poprawa , cieszy się z przyjaciół , chętnie idzie do szkoły i nawet matematyka przestaje być problemem . Córka zupełnie nie wiedziała jak się zachować. Przecież o tym wszystkim nie miała pojęcia mimo iż kontakty rodziny i szkoły są codzienne , z dziećmi też dużo rozmawiamy i ani słowa . Ona na te podzękowania i oznaki przyjażni nie zasłużyła .
Plotki o rodzinie Niny nigdy do niej nie dotarły, nie wiedziałą że jej synek został karnie przesadzony .
Żadnych rozmów z dziećmi w domu nie prowadziła . Na szczęście wychowawczyni najpierw poprosiła Panią Olę . Po raz pierwszy zza drzwi nie było słychać  nauczycielki . Pani Ola coś spokojnym , ale pewnym głosem mówiła , później wyszła.  Jak nadeszła kolej Tyćka , to wychowawczyni wnuczka była tak zdenerwowana , że właściwie nie mówiła a krzyczała , że :" zrobił z niej idiotkę , ona sobie na to nie pozwoli , nie takich już usadzała " . Córka spokojnie zapytała o wyniki w nauce i tu się dowiedziała , że: dostał jedynkę z klasówki , chociaż powinien dostać trójkę , ale od niego musi wymagać więcej i jedynkę z wypracowania bo napisał , że nie byli w muzeum archeologicznym bo nie obejrzeli : zbroi,  naczyń i grobowców tylko jakieś lalki i pokoje Łowickie. Reszta pomieszczeń była dla dzieci niedostępna , a on był z siostrą i babcią cały dzień i wszystko widział . Nawet słuchał i oglądał na monitorach w zainstalowanych w muzeum komputerach jak żyli dawni ludzie . Lalkami i ciuchami to interesują się dziewczynki i tylko dla nich była wycieczka a dla chłopców nic . Tyciek obdarzona dużym poczuciem humoru , stwierdziła , że to przecież jest wypracowanie i zapytała czy aż tyle błędów zrobił , żeby dostać jedynkę . No tego już było za dużo Pani wychowawczyni wyjęła kartkę i kazała z nią iść córce na skargę do Pani Dyrektor stwierdzając , że " nikt jej nie zmusi do zmiany oceny " . Na co Tyćkowi przyszła do głowy Złocista . Nie posiadając instynktu samozachowawczego odpowiedziała , że Pani Dyrektor nie będzie zawracać głowy i pójdzie do ministra ,oraz zażądała zwrotu zarekwirowanej Tulisowi książki . Nauczycielkę zatkało , rzuciła w córkę książką i kazała jej wyjść z klasy bo tam czekają inni rodzice . A oni nawet nie zdążyli odsunąć się od drzwi jak wychodziła , mieli doskonałą rozrywkę umilającą życie kolejkowicza . No i wracając do domu , zaczęła rozmyślać nad przebiegiem konsultacji . Humor sytuacyjny doprowadził ją do takiego ataku śmiechu , że nie była w stanie się opanować i ostatnie dwa przystanki autobusowe do domu przyszła na pieszo dusząc się ce śmiechu . Nawet widok mojej przerażonej miny jej nie uspokoił a napój jeszcze bardziej rozśmieszył . Odetchnęłam , na razie cała rodzina razem w kraju bez prokuratora na głowie tylko z Panią Wychowawczynią .
Następnego dnia wyszłam wcześnie z pracy i odebrałam wnuki ze szkoły . Mieliśmy dużo czasu na rozmowy . Na początku dzieci najeżyły się i przypominały poniższe zwierzątka :


 Przytulone do siebie , najeżone i wystraszone , ale szybko im przeszło .  Pierwszy zaatakował mnie Tuliś. Babciu przecież mówiłaś mamie żeby nie przeszkadzała mi uczyć się tego co chcę bo , no nie pamiętam co . Ale  pozwoliłaś  kupować mi książki , to kiedy mam je czytać ? Wcale nie rozmawiam z kolegami , tylko oni na mnie donoszą Pani , że czytam, a to co jest na lekcji to ja już dawno umiem i Pani to wie. Tatuś mówi , że kobietom należy pomagać bo są słabsze i delikatne i też pomaga nosić , ubierać się i siadać do stołu , to ja mam być gorszy . Ciocie też w rękę całuje na powitanie . A przecież Nina to nasza rodzna co prawda w połowie , ale jak jej tatuś się ożeni  to będzie cała Wklęta.
Ja już jej wytłumaczyłem wiesz w zeszłym roku , jak na jej urodziny tylko my z klasy przyszliśmy , że ona ma mnóstwo kuzynów i kuzynek tylko ich jeszcze nie zna , ale pozna . Przecież to nasza krew, mama jej nie chce to też Wyklęta . Zawsze sobie różne rzeczy opowiadacie z dawnych czasów  jak przyjadą nasze ciocie i wujkowie ,to my wszystko wiemy . Trzeba pomagać rodzinie i trzymać się razem .Już pisałem meile do kuzynek i kuzynów na informatyce , bo Pani od informatyki pozwoliła , tylko kazała po Polsku albo Angielsku , żeby mogła przeczytać , że mamy nową siostrę i trzeba jej na tegoroczne urodziny coś przysłać, żeby nie było jej smutno . Wszyscy przyślą bo podałem jej adres .
 i są jej ciekawi . Zawsze to ktoś nowy . Resztę omówimy w niedzielę na skaypie .
A w muzeum nic nie obejrzeliśmy , ja opowiadałem kolegom ile tam ciekawych rzeczy i pokazywałem zdjęcia na tablecie Złocistej . Wszyscy tak się cieszyli na te zbroje i groby , nic nie obejrzeliśmy bo te sale były zamknięte . Mogła Pani zadzwonić wcześniej i się dowiedzieć . Wcale mi się nie podobało , to co miałem napisać .
Tu zaatakowała mnie Złocista , babciu przecież Tuliś obiecał ,że nie będzie nikogo bił i zaczepiał. .Obietnic się dotrzymuje  a oni stale dokuczali Ninie i  młodszym też jak nikt z nauczycieli nie widział . Mnie nie prosiliście , żebym nikogo nie biła , to mogłam . No to wreszcie dostali . Jak rozmawialiście w klubie to słyszałam , jak sama mówiłaś , że w przypadku prawdziwej walki trzeba się upewnić czy napastnik nie wstanie i ponownie nie zaatakuje . No to może za długo go tłukłam. Ja powiedziałam prawdę , że go pobiłam tylko nikt mnie nie słuchał i nawet Pani Pielęgniarka sprawdzała czy nie mam czegoś połamanego . Przecież nie jestem niedojda , żeby dać sobie coś połamać . A co mieliśmy opowiadać w domu . Zawsze mówicie , że dyskrecja i liczenie się z cudzymi uczuciami są ważne . Dosyć już plotkują o Ninie , my nie nusimy , nie mieszkamy w maglu.
No tak , czy na takie argumenty jest jakaś odpowiedź . Trzeba zapoznać młodych z historią naszej rodziny , wyjaśnić różnice między kochaną wnuczką i córką jaką jest Nina a nami i wiele innych spraw. Bo te podsłuchane mogą prowadzić do fałszywych wniosków i podejmowania niewłaściwych decyzji . Opiekunom Niny też trzeba sporo wyjaśnić , żeby nie byli zaskoczeni w urodziny wnuczki , bo młodzi z Wyklętych są wyjątkowo solidni . Długie uszy działają niezawodnie , głosy są donośne , świat dzięki internetowi stał się mały a kontakty między ludźmi szybkie i tanie . Obsługa skaypa to dla prawie ośmiolatka żaden problem , komputery są wszędzie , internet też .
Swoją drogą to dziwne , w kraju gdzie wszyscy urzednicy zamykają dostęp do iformacji , powołując się na ustawę o ochronie danych osobowych , informacje bardzo osobiste wyciekają szeroką rzeką z urzędów a nawet sądów . Nikt nie odpowie za to , że jakieś dziecko i rodzinę w miejscu zamieszkania rozrywają inni jak sępy dzięki  niedyskrecji  osób do tej dyskrecji zobowiązanych . Może oni w tym widzieli dobro dziecka .

Przypominam , iż publikowane na tym blogu teksty są własnością autorów .Publikowanie ich bez zgody autora lub powołania się na źródło stanowi kradzież praw autorskich i jest przestępstwem .
 





poniedziałek, 30 września 2013

Radosne chwile - nie ma przypadków.

Jak to się wszystko dziwnie toczy .
Tu w Niepokalanowie po komunii mojej wnuczki 5 ze 150  osób z rodziny Wyklętych uczestniczących w ceremonii , towarzysząc dziecku na pielgrzymce z  klasą złożyło zbiorową intencję mszalną o pomoc w poszukiwaniach naszej tożsamości . Podpisały osoby różnych wyznań , również te bezwyznaniowe . Niektórzy z nas wg swoich religii popełnili świętokradztwo . A może tak jest jak mówiła moja babcia , że żadne wyznanie nie dysponuje umową z Bogiem na wyłączność.
Przyszedł czerwiec i kataklizm u jednej z nas - powódź niszcząca dorobek kilku pokoleń . Pomoc zebrała wszystkie zdolne do pracy pokolenia Wyklętych i ich powinowatych z całego świata  . A skutki uboczne przeszły wszelkie oczekiwania .
Najpierw  :spotkanie rodzinne , nocne wspominki , przypadkowe znalezienie Bloga naszej ulubionej pisarki Małgorzaty  i impuls , żeby do niej napisać .
Niestety, przy komputerze sami humaniści , a ponieważ zbiorowa wiedza "tłumu" ludzi w przeciwieństwie do np. takiej grupy szczurów jest tożsama z umiejętnościami najmniej zdolnego człowieka , wysłanie na pw. wiadomości do Pani Małgorzaty przekroczyło wtedy nasze umiejętności.
Emilia zwana od 40 lat Kocią , z powodu podobieństwa do kota:pięknej trójkątnej twarzy i ogromnych oczu , rzuciła hasło - załóżmy blog i napiszmy do niej list . Kocia jest najbardziej zorganizowaną osobą na świecie i śmiertelnym wrogiem marnowania czasu przy komputerze. Wszelkie najmniejsze formy omawiania spraw prywatnych na forum pozarodzinnym uważa za skrajny ekshibicjonizm . To czy można się dziwić , że założyliśmy ten blog rejestrując go na mnie jako , że jestem właścicielką komputera na którym pracowaliśmy . Do tego jeszcze weszły w grę emocje , a jak wiadomo wraz ze wzrostem natężenia emocji rozum maleje . Pomysł rzeczywiście doskonały , mogło by upłynąć 100 lat , a Pani Małgosia nie przeczytała by wiadomości od nas .
I tutaj zdumienie i radość , nasze nieudolne próby przesłania wiadomości się powiodły , na maila otrzymałam od Pani Małgosi odpowiedź . Żeby było weselej, a leczyliśmy układ trawienny po kilku dniowej imprezie likierem na orzechu włoskim , zarejestrowaliśmy się na portalu Genealodzy.pl
odważnie zadając pytania . Na moje szczęście każdy zarejestrował się na własne nazwisko , bo nie wiem jak wytrzymała by nawał informacji moja poczta mailowa. Genealodzy w tym prawie nikt z bliskiej rodziny okazali się niezwykle uprzejmi . Poświęcili mnóstwo czasu pisząc i skanując posiadane dokumenty dotyczące naszych zapytań . Wielu z tych informacji szukaliśmy od lat przeczesując systematycznie księgi w archiwach i parafiach całej Polski oraz portale internetowe ,
a tutaj zaczęły napływać : dokumenty , zdjęcia , wspomnienia , biografie . Coś czego nigdy byśmy nie znaleźli . Do tego okazało się , że kontrowersyjna decyzja o przeniesieniu naszych drzew z formy papierowej i programu graficznego napisanego na nasz użytek przez jednego z bratanków , do serwisu http://www.myheritage.pl , zaczął przynosić oprócz bardzo niemiłych maili z inwektywami i zaprzeczeniami co do naszej przynależności do określonych rodzin , również te miłe z informacjami i prośbami o przyłączenie do naszych witryn .
W moim przypadku odezwał się webmaster jednej z witryn z mojej bardzo bliskiej rodziny , przekazując mi zdjęcia  i o dziwo przyznając , że jednak do tej rodziny należę .

No i czy można wierzyć w przypadki . Grupa staruchów , którzy od lat unikają podawania w sieci swoich prywatnych danych , powodowana impulsem zakłada blog i rejestruje się w programach internetowych otrzymując obok spodziewanych obraźliwych maili  i zaprzeczeń zgodności osób w drzewach  programu http://www.myheritage.pl ,  znacznie więcej tych miłych z :informacjami poszukiwanymi od lat , chęcią nawiązania współpracy w poszukiwaniach itp.
Niestety w wielu rodzinach znów staliśmy się przyczyną zamętu i nieporozumień . Ukrywane rodzinne sekrety i półprawdy wyszły na jaw . Dlatego uważam , że tworzenie fałszywych biografii i niepełnych genealogii nie ma sensu . Duchy naszych przodków chcą prawdy o sobie i dbają o to , żeby ją ujawnić . Czy wierzymy w życie pozagrobowe czy nie . Ich życie i podejmowane przez nich decyzje są dalej ich własnością i wara nam od tego  .
Serdecznie pozdrawiam - Iva
Przypominam , iż publikowane tu treści są moją własnością i nie wyrażam zgody na kopiowanie ich i publikację bez podania źródła.
 Przepis na likier z orzecha włoskiego . Przy dawkowaniu w przypadku nagłych problemów można wypić kieliszek likieru w miłym towarzystwie .
 Likier  orzechowy: posiekać drobno 5 sztuk świeżych, niedojrzałych, zielonych owoców orzecha, zalać 500 ml alkoholu 40-procentowego i macerować w zamkniętym naczyniu 6 tygodni, często wstrząsając, po czym przecedzić. Osobno rozpuścić 200 g miodu w 500 ml wody, ciepłej przegotowanej wodzie, zmieszać z wyciągiem z orzechów i pozostawić na 2 tygodnie. Pić po 1/2-1 łyżce 1-3 razy dziennie między posiłkami w dolegliwościach żołądkowych .


sobota, 21 września 2013

Początki poszukiwań .

Dzień dobry

Dzisiaj chciałam napisać o tym jakie były moje początki w genealogii .

Zaczęłam nietypowo , bo od pisania pamiętnika . Pierwszy wpis to lipiec 1963r.
Jestem zrozpaczona, znowuż wyjeżdżam na kolonie do Rowów . To już trzeci raz. Nie miałam nic wspólnego z koleżankami z kolonii . Ja :mól książkowy , mruk , niemodnie praktyczne ubrana z warkoczem i bez pieniędzy - one  kolorowe śliczne , interesujące się gwiazdami filmowymi , modą , muzyką rozrywkową , zaprzyjaźnione bo spotykające się w trakcie roku szkolnego . Nudziłam się strasznie . To nie tak , że nie chciały się ze mną bawić i rozmawiać . Nie miałyśmy o czym .Ja przeczytałam już większość pozycji z klasyki literatury światowej i sporo dzieł historycznych .
U babci był strych pełen książek , niektóre wydane przed wojną i tam najpierw za karę a później
z własnej woli przesiadywałam czytając przy malutkim okrągłym okienku wszystko co wpadło mi w rękę . Lektura na pewno nie właściwa dla dziecka w tym wieku .Psując sobie i tak nie najlepszy wzrok. Dwa miesiące bez książek ,bez możliwości dyskusji z przyjaciółmi ,tylko plaża i nudne wycieczki po dobrze znanej okolicy . Polecenia mamy , co do mojego zachowania wobec
dzieci jej znajomych z pracy , też mnie od nich odstręczały . Miałam być wobec nich grzeczna i usłużna , bo to były wspaniałe dziewczynki : grzeczne , miłe , bardzo dobre uczennice / ja byłam druga  w szkole /. żeby nie narobić mamie wstydu w pracy .  Najbezpieczniej dla mnie było się od nich izolować . Moja rozpacz a właściwie wściekłość była  wielka , bo mogłam wyjechać na obóz sportowy , ale mama nie wyraziła zgody . Obok ośrodka kolonijnego znajdował się ośrodek wczasowy , tej samej instytucji . Osoby tam przyjeżdżające zabierały znajome dziewczynki na wycieczki , przywoziły im czyste ubrania i paczki od rodziców . Pocztą też przychodziły listy i paczki , a do mnie nic . W pierwszym roku pobytu na koloniach koleżanka mamy i mnie zabierała .
Rozmawiałam z nią i jej mężem , zwiedzaliśmy razem okolicę i nawet kupili mi ładny kostium kąpielowy . To co działo się po moim powrocie z kolonii to było piekło . Mama zarzucała mi siedmioletniemu dziecku , że : narzucałam się obcym ludziom ,naciągałam jej przyjaciół na wydatki , szkalowałam rodzinę , kłamiąc i zmyślając, wymądrzałam się , a w ogóle zachowywałam się  jak przygłup . Pełna kompromitacja . Nigdy więcej nie zgodziłam się  na żadną wycieczkę ze znajomymi mamy . Kupiłam sobie gruby zeszyt i zaczęłam spisywać swoje odczucia . Te pierwsze są pełne żalu i złości . Dalej to moje przemyślenia i wspomnienia oraz pytania , na które chciałam znaleźć odpowiedź . Dlaczego : różnię się tak bardzo od innych dziewczynek , moi rodzice są wobec mnie inni niż ich rodzice wobec nich. , Dlaczego mieszkam z dziadkami a one z rodzicami , dlaczego one się znają , a ja je widuję tylko w Rowach i mnóstwo innych dlaczego ? Dwa miesiące przemyśleń i spisywania zapamiętanych od najmłodszych lat wspomnień . W swojej wyobraźni widziałam niemowlę znalezione gdzieś na polu kapusty / dlaczego kapusty nie wiem / i zabrane przez moich rodziców .To by wszystko tłumaczyło . Moją kochaną przez wszystkich jasnowłosą szczebioczącą siostrę - ona była ich dzieckiem , a ja znajdą . Odetchnęłam z ulgą , to nie moja wina , że mnie nie kochają , nie jestem ich . Po powrocie z wakacji zaczęłam uważnie przysłuchiwać się dorosłym ,
pytać ich , choć w większości były to odpowiedzi typu : jesteś za mała jak dorośniesz to zrozumiesz ,to jednak czegoś się dowiadywałam i spisywałam .Niestety nie było tego zbyt wiele .
Obecnie mój pamiętnik , a raczej historia mojej rodziny liczy ze zdjęciami 3000 stron . Jest w nim drzewo genealogiczne , kopie dokumentów , map, współczesne zdjęcia miejsc i dużo dat .Niestety brak ludzi z ich biografiami , wspomnieniami o nich , fotografiami . Nie wiem kim byli i jak wyglądali , dlaczego swoje życie ułożyli w taki sposób , co było przyczyną ich wywyższenia lub klęski - nic . Pełna biografia dotyczy wyłącznie mnie , moich zstępnych i Wyklętych . Reszta to wielka niewiadoma . Jeszcze przed wejściem ustawy O ochronie danych osobowych , ustaliłam adresy wielu krewnych , pisałam do nich z prośbą o zdjęcia i informacje . Niestety ,w najlepszym wypadku odpowiedzią było milczenie , w najgorszym list lub telefon z inwektywami . Od kilku osób , szczególnie z pokolenia moich dziadków miałam obiecane zdjęcia , ale one nigdy do mnie nie dotarły . Wyobraźcie sobie , że o powtórnym małżeństwie mojego taty dowiedziałam się z adnotacji na jego pomniku , że ufundowała go żona . Nie znam nawet jej imienia , a przecież przez ostatnie dwa lata jego życia widywaliśmy się bardzo często . Przyjeżdżał do nas na działkę , pomagał w budowie altany , bawił się ze swoją wnuczką . Ostatnie chwile swojego życia też spędził w moim towarzystwie . Byliśmy razem z mężem do późnej nocy u niego w szpitalu , opowiadał nam o swoich snach . Następnego dnia rano , jak zwykle przyjechaliśmy , żeby mój mąż zaniósł go do łazienki i pomógł w porannej toalecie . A tu szok , puste łóżko . Pielęgniarka , u  której wykupiliśmy dla taty prywatne dyżury zdumiona naszą obecnością powiedziała , że przecież zawiadomiła rodzinę telefonicznie . Pojechaliśmy do babci , może potrzebowała pomocy byłam pewna , że z nią mieszkał tata  . Niestety przez dwa dni nie uzyskaliśmy kontaktu , aż po interwencji w szpitalnej kostnicy , w sprawie pogrzebu taty, otrzymałam telefon z datą i miejscem  pogrzebu . Niewiele z niego pamiętam , byłam w szoku . Nikomu nawet do głowy nie przyszło , żeby złożyć mi kondolencje , czy choćby porozmawiać , faktem jest że prawie nikt mnie nie znał. Mój tatuś też nigdy nie chciał rozmawiać o swojej przeszłości . Zmieniał temat ,robił uniki , a jak zbyt natarczywie pytałam to na długo zrywał ze mną kontakty .
To już koniec tego posta. Zanudziłam czytelników swoją historią , a czytając ją pomyślcie czy w Waszym otoczeniu nie ma takich "niczyich " sióstr , braci , kuzynów . Co Wam szkodzi odpowiedzieć na ich zapytanie o wspólnych przodków , przecież nie chcą kontaktu , a może warto ich poznać . Co o tym myślicie . Może macie pomysły na uzyskanie bardziej osobistych informacji o krewnych mimo niechęci rodziny ? Pozdrawiam serdecznie Iva

piątek, 20 września 2013

Wstęp do blogu.

Jak wiecie z pierwszego posta ten blog powstał z wewnętrznej potrzeby kontaktu grupy zaprzyjaźnionych osób z Małgorzatą .Znaną im ze swoich publikacji , wywiadów i bloga . Ale jeżeli już jest to będziemy na nim pisać o naszych : genealogicznych poszukiwaniach , przemyśleniach , odnalezionych dokumentach i innych historiach związanych z poszukiwaniem naszej tożsamości .
Dlaczego taki tytuł " Pozdrowienia z Przeszłości " . Wszyscy jesteśmy w wieku od 55-65 lat , dom rodzinny opuściliśmy najpóźniej w wieku lat 18 , niektórzy młodsi wcześniej po ukończeniu szkoły podstawowej  . Im daliśmy oparcie i możliwość wyrwania się z toksycznego środowiska , kontynuowania w spokoju nauki . Nasze rodzeństwo to biologiczne , akceptowane w nowych rodzinach / wyjątki / albo to przyrodnie w większości już ma wnuki . One nic o nas nie wiedzą .Przeglądając drzewa genealogiczne naszych rodzin w internecie zauważyliśmy taką prawidłowość :
1.brak w ogóle pierwszego małżeństwa naszych rodziców a więc i nas ,
2.jest zaznaczone pierwsze małżeństwo  bez dzieci,
3.Jest zaznaczone pierwsze małżeństwo ,z nami z adnotacją o dacie urodzin i zaznaczone , że nie żyjemy .
4.Jest zaznaczone pierwsze małżeństwo z nami z adnotacją o dacie urodzin i zaznaczone we wspomnieniach , że opuściliśmy dom i ze względu na naszą demoralizację rodzina w trosce o pozostałe dzieci zerwała z nami kontakty
5.jest jeden przypadek , kiedy jako rodzice są zaznaczeni matka i ojczym , brak pierwszego małżeństwa matki i ojca dziecka. No cóż chyba została poinformowana , przez rodziców kto jest jej biologicznym ojcem .
Każdy ma prawo w swoim drzewie genealogicznym umieszczać te gałęzie , które chce , ale czy nie uważacie , że brak rodzeństwa nawet przyrodniego to już przesada a komentarze o osobach żywych powinny być zaznaczone jako prywatne . Przy odrobinie złej woli można ich pociągnąć do odpowiedzialności karnej za oszczerstwa .
Wiemy , z przykrych doświadczeń , że kontakt z naszym rodzeństwem jest niemożliwy , stereotyp złego , zdemoralizowanego brata lub siostry wiecznie żywy . Do tego wyrzuty sumienia o zawłaszczony bezprawnie spadek po wspólnym rodzicu i strach , że upomnimy się o swoje .
Niby dlaczego jeszcze tego nie zrobiliśmy , nie przechodzi im przez myśl , że niczego materialnego od nich nie chcemy . Wielu z nich przez wiele lat korzystało pośrednio z naszego finansowego wsparcia , które dawaliśmy naszym rodzicom znajdującym się w nie najlepszych warunkach materialnych w starszym wieku, nawet po śmierci biologicznego rodzica wspierając współmałżonka .
Czy to możliwe , żeby o tym nie wiedzieli ? A może wygodnie jest nie wiedzieć .
Jak zły dżin z butelki wychodzimy z ukrycia , dla ich wnuków i naszych . Uważamy , że mamy do tego prawo . Niepełna lub fałszywa biografia nie jest biografią a zafałszowana genealogia genealogią.
Genealogia to nie tylko spis nazwisk i imion przodków , ale nasze dziedzictwo genetyczne i pamięć genetyczna . To jacy jesteśmy , z jakimi chorobami i defektami się zmagamy , jakie mamy zdolności
zależy od naszego dziedzictwa . Wiedza o tym jest bezcenna . Jak również prawdziwe nie lukrowane biografie , wspomnienia i historie rodzinne . To one dają nam tożsamość .
Już pozbawiliście swoje dzieci części rodziny i rodzeństwa . My mieliśmy szczęście , że nie pasujemy do Waszych stereotypów , bo na swojej drodze spotkaliśmy Ludzi , którzy nas prowadzili , obcych nie spokrewnionych ,a ilu podobnych do nas młodych ludzi zniszczyło własne życie bez wsparcia innych . Może na stare lata warto zrobić rachunek sumienia .
To my Wasze upiory z przeszłości niesiemy pozdrowienia dla Waszych wnuków. Wyklęci .

niedziela, 15 września 2013

List otwarty do Małgorzaty

List otwarty do Małgorzaty



           Łódź 15.09.2013

Pani Małgorzato.
To nie jest komentarz to list do Pani, nie mamy innej możliwości porozumienia się . Siedzimy całą grupą 12 osób i czytamy Pani blog.
Proszę pomyśleć , grupa osób z pokolenia urodzonego od 1949 do 1958 r,zanosi się płaczem , przy czytaniu Pani opowieści o podróży w towarzystwie Pani Taty . Ile my dalibyśmy za taką podróż.A wydawało się nam , że okres rozpaczy mamy dawno za sobą . My to grupa tzw.dzieci wyklętych . Posiadaczy zbyt dużej liczby "rodziców" , z tzw obecnie rodzin patchworkowych . Po burzliwych rozwodach  ,pełnych nienawiści ,zostaliśmy tą nienawiścią obdarzeni w zastępstwie nieobecnego współmałżonka. Odrzuceni przez matkę i jej najbliższych z powodu podobieństwa fizycznego do ojca przez rodzinę ojca traktowani jak obcy .Z upływem lat , jak nasi rodzice założyli nowe rodziny , staliśmy się ciężarem zarówno osobowym jak i finansowym . Żadne z nas nie pochodzi z tzw.marginesu społecznego , a wszyscy w dzieciństwie , latach nastoletnich i wczesnej młodości doświadczyli:głodu , braku odzieży , pieniędzy .Uciekaliśmy z tych domów do klubów sportowych a głównie do  biblioteki im.Waryńskiego w Łodzi . Tam się poznaliśmy , stanowimy grupę osób , które się wzajemnie wspierały i pomagały sobie przez wiele lat. Cała nasza grupa liczy 53 osoby . W Waryńskim można było spokojnie odrabiać lekcje i się uczyć .W małych w większości dwupokojowych mieszkaniach gdzie ledwo mieściła się nowa rodzina dla nas nie było miejsca . Często do powrotu rodzica z pracy nie mogliśmy wejść do mieszkania .Nie posiadaliśmy kluczy.Niektórzy rodzice zamykali kuchnie i pokoje na klucz , bo za dużo jedliśmy, zbyt wiele prądu wypalaliśmy .W porównaniu z nowymi dziećmi wyglądaliśmy jak żebracy .Po odzież i pieniądze na książki wysyłało nas się do ojców , którzy albo płacili śmiesznie niskie alimenty ,lub w ogóle ich nie płacili. Kontakty z rodzinami ojców , były sporadyczne . Tam też byliśmy zbędni.Kluby sportowe i biblioteka to były dla nas oazy spokoju , w trakcie roku szkolnego.Obozy sportowe dawały nam jedyną możliwość wyjazdu na wakacje , bo przecież na obozy i kolonie jeździły wyłącznie nowe dzieci, nas nikt nigdzie nie wysyłał ,ani z nami nie wyjeżdżał na wczasy, wizyty rodzinne i uroczystości rodzinne . Od szkoły średniej wszyscy pracowaliśmy.Latem w okolicznych gospodarstwach rolniczo-ogrodniczych , przy żniwach , zbiorze ziemniaków , w trakcie roku szkolnego jako korepetytorzy . Te pieniądze oraz niewielkie stypendia za dobrą naukę i sportowe dawały możliwość zakupu odzieży , książek,biletów do teatru czy kina . Dla bliższej i dalszej rodziny było oczywiste , że dziecko odziedziczyło po swoim potworze ojcu / zawsze winą za nieudane małżeństwo był obdarzany wyłącznie jeden rodzic, zależnie z którym się rozmawiało/ ,okropne cechy charakteru i współodczuto matce , kłopotów z dzieckiem . Tak w naszym wypadku wizyta koleżanki ze szkoły urastała do problemu najazdów rozwydrzonej młodzieży , nieobecność w domu to włóczenie się nie wiadomo gdzie,mimo iż wiedziano, że jesteśmy w klubie,bibliotece lub pracujemy .Nasze osiągnięcia w sporcie i nauce wywoływały jeszcze większą niechęć , szczególnie jak ukochanym dzieciom nie za bardzo wychodziło. Nasze rodzeństwo wychowywano w przekonaniu , że jest lepsze od nas , a nasza obecność obniża standard życiowy rodziny .
Stosunek do nas może wyjaśni przykład : Jedna z nas właśnie na wydziale matematyki obroniła dyplom z najwyższą lokatą i dostała propozycję pozostania na uczelni ,zaprosiła dwie najbliższe koleżanki do domu na kawę ,akurat przyszła jej ciocia . Mama chwaliła się , że jej córka zdała maturę ze średnią cztery , ciocia spytała się a ty wreszcie zakończyłaś to wieczne nieróbstwo , dostałaś pracę . Tak ciociu na uczelni, ciotka machnęła ręką , a co tam będziesz sprzątać , trzeba było iść na przędzalnię i zaczęła z mamą omawiać przyszłe studia drugiej córki . Nawet się nie zdziwiłyśmy to było dla nas normalne.
Dlaczego ja to piszę , czytamy Pani wszystkie wypowiedzi na http://www.myheritage.pl, znamy Pani książki , od dzieciństwa spisujemy naszą historię . Posiadamy dość kompletne drzewa genealogiczne .Są wśród nas zawodowi historycy z dostępem do archiwów i potrafiący się po nich poruszać, mieszkający na terenie całego świata. Pani wie , że to bardzo mało.Nie posiadamy zdjęć naszych krewnych oraz swoich z dzieciństwa i lat młodości . Nigdy ich nam nie przekazano . W skrajnych przypadkach , po śmierci matki rodzeństwo informowało nas , że zostały wyrzucone . Nie znamy naszych najbliższych , bo się od nas izolowali i izolowali nas od dalszych krewnych dorabiając dodatkowo słynny Gombrowiczowski "ryj ". Przecież pewna starsza pani , nigdy by nie uwierzyła , że ten miły pan ordynator , który wiele godzin spędził zszywając jej poszarpaną w wypadku nogę to jej siostrzeniec ten pijak i narkoman z opowieści jej siostry , a ta miła pani doktor jego żona , która doglądała jej rehabilitacji to ta "ździra" pijąca i włócząca się z jej synem . Ich syn przynoszący jej soki i słodycze , oraz czytający książki , to ten bękart wmówiony synowi jej siostry przez ździrę .
Cała rodzina nie pojechała na jego ślub . My ze względów na przydział akademika w większości studiowaliśmy z dala od domu . Czy zna Pani wielu narkomanów i alkoholików , którzy skończyli jako ordynatorzy oddziałów chirurgii naczyniowej , wiele " ździr " ćpających i pijących kończących jako specjaliści od rehabilitacji . To jest ten ryj, gdy wypity kieliszek wina przez młodego człowieka urasta do rozmiaru alkoholizmu , a torbę z zieloną herbatą wysypuje się do śmieci w obecności gości z rodziny wrzeszcząc,że w tym domu nie będzie narkotyków . Tak pięknie można sobie wmówić i innym również , że brak uczuć do dziecka ze strony matki jest winą dziecka , a jak się to poprze jeszcze innymi jego przewinami to ma się również współczucie otoczenia .
Poruszyła Pani wiele drażliwych tematów np.temat dzieci nieślubnych .Może ten również Panią zainteresuje . Takich osób w Polsce jest dużo . O naszych rodzin chcielibyśmy otrzymać biografie naszych krewnych , wspomnienia o nich , zdjęcia .Nie chcemy kontaktów osobistych i niczego materialnego . Pani wie , że stereotypy są niezniszczalne .My może byśmy znieśli pogardliwy i pełen wyższości stosunek rodziny w kontaktach z nami , ale w stosunku do naszych dzieci i wnuków tego nie zniesiemy . Niestety"wyklętość" jest dziedziczna , o czym kilkoro z naszych zstępnych się przekonało osobiście .Akurat w przypadkach naszych rodzin , wszelkie roszczenia majątkowe z tytułu spadków są już przedawnione , odarto nas dokładnie z naszego dziedzictwa w krańcowym przypadku posuwając się do podania fałszywych danych o osobie zmarłej i po trzech latach prostowania dokumentów i udowadniania , że zmarła była jego matką , nasz przyjaciel stoi przed dylematem ,akt zgonu można wyłącznie sprostować na drodze sądowej , a droga sądowa to sprawa prokuratorska dla jego siostry i ojczyma o fałszerstwo i już pół roku zastanawia się co właściwie powinien zrobić . Żadna osoba z naszej grupy nie wystąpiła nawet o zachowek.Śledząc z daleka poczynania naszych najbliższych moglibyśmy wydać poradnik ,jak wyłączyć zstępnych ze spadku zgodnie z Polskim prawem spadkowym . 
Kilkoro z nas założyło sobie stronę na http://www.myheritage.pl.
W dwóch przypadkach , następnego dnia po dokonaniu porównania drzew wszystko natychmiast stało się prywatne , a wniosek o kontakt bez odpowiedzi, oczywiście dane, których brakowało na stronie tych rodzin po ok 150 wpisów sobie skopiowano do XVI w , z unikalnych dokumentów , nie potwierdzając jednocześnie zgodności innych wpisów . Wiemy , bo jednak coś w tych drzewach nie jest prywatne.
Przepraszamy za anonimowość listu , ale znając niektórych naszych krewnych nie chcemy Pani i innych czytelników narażać na delikatnie mówiąc mało eleganckie wypowiedzi.Rozumiemy nawet to , tak trudno pogodzić się z tym , że ci gorsi ,zbędni zamiast marnieć gdzieś w przytułkach wykładają na uczelniach , są lekarzami , biznesmenami, mają kochające rodziny wspaniałe dzieci i wnuki.Nienawidzi się osób , które się skrzywdziło , w każdej książce z psychologii można się o tym dowiedzieć . Serdecznie pozdrawiamy Wyklęci.